Avie, Maryja!
H. Krasnapiorka
Žančyny prychodzili siudy kožny dzień. Tut, kalia vialikaha skviera, niemcy hnali vajennapalonnych. Žančyny stajali i hliadzieli z tuhoju i z boliem, spadziejučysia na redkuju ŭdaču: a raptam siarod mužčyn u kalonie znojdziecca svoj, rodny, bliźki, doŭhačakany!
I jana byla tut. Moŭčki stajala, uhliadajučysia ŭ tvary palonnych. Svaich nie bylo.
Raptam niešta rašučaje źjavilasia va ŭsioj jaje tonieńkaj postaci, u kanapacieńkim tvary. Usie bačyli, jak jana kinulasia da kanvaira, schapila jaho za rukaŭ i, pakazvajučy na adnaho z palonnych, zaliamantavala, što heta jaje muž.
Dziaŭčyna ciahnula da siabie junaka ŭ parvanaj himnaściorcy, niajomka abdymala jaho i prasila kanvaira adpuścić jaje muža.
Niemiec koratka skazaŭ niešta pa-niamiecku i vyšturchnuŭ ich z kalony. U natoŭpie niechta ŭzdychnuŭ:
— Ščaślivaja! Muža znajšla!
Jana ž ciahnula junaka za saboj, daliej ad liudziej, ad ich dapytlivych pozirkaŭ i pytańniaŭ. A jon išoŭ pobač, uzrušany, źniamiely, ciahnučy paranienuju nahu. Chutka jany vymušany byli spynicca, bo chlopiec nie moh šparka iści: pieraškadžala paranienaja naha. Pa bruku mima ich pa-raniejšamu ciahnulasia kalona vajennapalonnych.
Raptam jana spachapilasia, niby spužalasia, što jaho zabiaruć u jaje, niajomka ŭzvalila sabie na śpinu i zaciahnula ŭ dvor. Jany prysieli na pavalienuju bombaj šeruju marmurovuju kalonu. Dziaŭčyna źniala z junaka himnaściorku, nakinula na jaho svoj žakiet. Potym pačala raspytvać, chto jon, adkuĺ, ci jość bliźkija. Junak akazaŭsia z Volhi, a z bliźkich u jaho zastalisia maci i siastra.
Užo sadzilasia sonca, dziaŭčyna raptam zaśpiašalasia, skazaŭšy, što jaje doma čakaje brat. Alie jon taki ž brat, jak hety junak joj muž. Akazalasia, što taho brata jana taksama vyciahnula niadaŭna z kalony. Jon byŭ paranieny ŭ halavu, liedźvie išoŭ, i niemcy chacieli jaho prystrelić. Joj udalosia vyprasić kanvaira adpuścić jaho, alie voś baćku vyciahnuć nie ŭdalosia, nie addali niemcy.
Tonki kanapacieńki tvar dziaŭčyny spachmurnieŭ, holas staŭ niźkim. Jana abniala junaka malieńkaj dužaj rukoj, i jany pakročyli daliej. Minuli Červieński rynak. Vulicy byli zabrudžany lušpińniem ad siemak.
Halodnyja žychary znajšli niedzie sklad z hetaj niachitraj ježaj i charčavalisia joju. Dzieci nieśli ŭ bliašankach niešta čornaje. 3 rovam pranosilisia niamieckija matacykly, to tam, to tut čulasia niamieckaja adryvistaja hutarka.
Draŭliany domik, kalia jakoha jany spynilisia, napomniŭ chlopcu ŭskrainu rodnaha haradka. Adrazu zaščymiela serca: što tam z maci, jak tam siastra, ci žyvyja jany naohul? Dziaŭčyna skazala, što tut žyvie nastaŭnica Halina Piatroŭna, jakaja dapamoža jamu, a joj treba iści: doma čakaje paranieny čyrvonaarmiejec, dy i miesca ŭ jaje boĺš niama.
Jana pastukala ŭ akienca. Na hanku źjavilasia žančyna z ciomnymi karymi vačyma. Pra niešta cichieńka pahavaryŭšy z joju, dziaŭčyna pieradala toj junaka, skazaŭšy, što zaŭtra zojdzie, a sama zaśpiašalasia damoŭ.
— Prabačcie, — uschapiŭsia junak, — ja navat nie viedaju, jak vaša imia. Ja ž abaviazany vam…
— Maryja! — niejak viesiela adkazala jana i, pamachaŭšy rukoj, vybiehla za varoty.
— Avie, Maryja… — prašaptaŭ jon uślied dziaŭčynie.