Беларуская лацінка

Bielaviežskija zubry

U. Karatkievič

Чытаць гэты тэкст кірыліцай

U 1923 hodzie na Paryžskim mižnarodnym kanhresie achovy pryrody vyjavili, što na ziamli zastalosia piaćdziasiat dva zubry, pradadzienyja ŭ svoj čas z Bielaviežy ŭ zaaparki i parki zachodnich arystakrataŭ i mahnataŭ pramyslovaści. Niekatorych z ich kupili i ŭ 1929 hodzie znoŭ zavieźli ŭ Bielaviežskuju pušču, adkuĺ kaliści pradali.

Zaraz na bielaruskaj palovie zapaviednika (častka puščy liažyć na terytoryi Polypčy) naličvajecca nie adzin dziasiatak zubroŭ, dy šmat jašče pieravieźli ŭ niekatoryja inšyja zapaviedniki krainy i za miažu, kab nie ryzykavać «adzinym miescam pražyvańnia» kaštoŭnaj žyvioly.

Bielaviežskija zubry, što naradzilisia ŭ Poĺščy, nosiać imiony, jakija pačynajucca na litaru «p». Tyja, što naradzilisia ŭ Bielarusi, majuć imiony, pieršaja litara jakich — «b» (napryklad, Borus).

U puščy zubroŭ trymajuć pa-roznamu. Lia haloŭnaha budynka (tam haścinica, restaran, muziej) jość niešta nakštalt zaaparka: vialikija vaĺjery, u jakich źviary žyvuć u maksimaĺna prybližanych da naturaĺnaha svajho žyćcia ŭmovach. Kali jany vytapčuć travu, aharodža pieranosicca na novaje miesca, pakuĺ staroje nie zaraście. Tut niekaĺki zubroŭ, dziki, alieni, lani i inšyja žyvioly puščy. Liudzi mohuć pahliadzieć na žyviol, nie adjazdžajučy dalioka, nie zabirajučysia ŭ hlyb puščy. Heta zrobliena, kab čalaviek nie palochaŭ źviaroŭ, kab serca puščy zastalosia niečapanym.

Druhi sposab utrymańnia zubroŭ — vializnyja aharodžanyja ŭčastki liesu. Tak, u pryvatnaści, trymajuć matak z malieńkimi labastymi cialiatkami, jakija tak niedaŭmienna hliadziać, kali da ich padychodziš.

Značnaja častka zubroŭ žyvie prosta na voli. Jedzieš i raptam bačyš siarod zialionaj-zialionaj paliany buruju vializnuju tušu.

Mietry try daŭžynioju, vysačennuju, vahoju da tony. Mahutny, ciažki, jak hara, horb. Rahataja, labastaja i baradataja halava apuščana. Heta zubr paśvicca.

Adnojčy my z siabrami pajšli ŭ nietry hliadzieć tarpanaŭ — malieńkich myšastych konikaŭ z ramieńčykam na chrybcie. Išli my ŭzdoŭž aharodžy vializnaha zahona, da jakoha ŭžo padychodzili tarpany. Viesiela klikali ich, padzyvali da siabie, holasna śmiajalisia. I tut ja, azirnuŭšysia, až pachaladzieŭ. Za śpinaj (z-za jelki nam nie bylo vidać), mietry za čatyry, staić milaja siamiejka: zdaravienny baćka, krychu mienšaja mama i cialiatka. Što rabić? Kab adzin zubr, to choć by vakol dreva možna bylo biehać. A tak dvoje — z dvuch bakoŭ dastanuć. Kali skočyć da tarpanaŭ, to nieviadoma jašče, jak jany da hetaha pastaviacca. Dy što zubru takaja tonieńkaja aharodža? Na ščaście, źviary nie źviarnuli na nas uvahi. Tady ja aśmialieŭ, vyjšaŭ z-za jelki, i siabar sfatahrafavaŭ mianie i ich. Tyja toĺki pakasilisia, addaliajučysia ŭ huščar.

Da aŭtamašyny zubr stavicca pamiarkoŭna, alie matacyklaŭ ciarpieć nie moža, jany jaho niervujuć. Niekaĺki razoŭ zubr tak hnaŭsia za matacyklistami, što niaščasnym liedź udavalasia ŭciačy.

Zubry vieĺmi liubiać čystuju vadu. Adnojčy studentka-praktykantka ŭmyvalasia lia kalodzieža, z jakoha pojać zubroŭ, kab nie chadzili dalioka na vadapoj. Paklala na zrub myla, a jano ŭpala ŭniz. Užo i myla toje dastali, i vadu niekaĺki razoŭ da dna vyčarpali, a zubry ŭsio adno niekaĺki tydniaŭ nie pili z hetaha kalodzieža.