Hrupavy zaplyŭ
S. Davidovič
U Budach, lia samaj darohi, byla paślia vajny sažalka. Jość I I 11II i siońnia. Alie tady, u malienstvie, jana zdavalasia ahromnistaj I hlmbokaj. Siońnia ž sažalačka vyklikaje spačuvaĺnuju ŭśmiešku. 3 adnaho boku nad joj śchililisia zmorščanyja vierby, jakija hliad;ija ć u vadu i, zdajecca, nie vierać, što tak chutka liacić čas. Na i i.ija vierby kaliści liubili ŭzlazić viaskovyja chlopcy, kab na spmarobny kručok, pryviazany da nitki, zlavić jakuju-niebudź rybinu. A ryby nam vieĺmi chacielasia, bo ad paśliavajennaha holadu nie bylo ratunku.
Siarod nas byli padlietki, jakija razumieli, što samarobny krumok nie nakormić. 3 dapamohaj daroslych jany spliali vialiki koš, palieźli z im u vadu i stali ciahać jaho pa dnie, začerpvajučy hraź. L ŭ hrazi na dnie, jak viadoma, liubiać adpačyvać karasi-huĺtpi. Zakapajucca z halavoj u cinu i śpiać sabie z asalodaj. Hraź u kašy chlopcy vymyvali, i rybina, jakaja zaziavalasia, bilasia ŭ dno, u ścieny kaša. Alie bylo pozna: praspala jana svajo žyćcio. Chlopcy čerpali hraź i myli, jak tyja zolatazdabytčyki. Alie što zolata! Jaho nie ŭhryzieš, nie źjasi! Ryba byla tady dlia nas dpražejšaj za zolata.
Padzivicca na pieršy ŭloŭ sabralasia amaĺ usia vioska. A spraiš išla davoli spryjaĺna: amaĺ z kožnym začerpvańniem trapliala rybina, a to i dźvie. Alie raptoŭna niačystaja sila padkinula ŭ koš vializnaha karasia.
Papiarednija karasi byli z daloń, a hety nn ŭvieś koš. Parsiuk, a nie karaś!
Vyciahnuli jaho na bierah da ŭsioj ryby, pazachaplialisia, pahamanili i pačali dzialić uloŭ. Dzialili, ciešylisia i pahadžalisia. Ĺlie kali dajšla sprava da vializnaha karasia, zahuli, zaspračalisia. Chutka sprečka pieratvarylasia ŭ svarku. Kožny z udzieĺniknŭ rybalki i tyja, chto plioŭ koš, chacieli prynieści karasia-volata dadomu. Da taho raspalilisia chlopcy, što śliedam za reźkimi slovami hatovy byli pajści ŭ chod kulaki. Alie adzin z rybakoŭ, samy haračy i rašučy chlopiec, schapiŭ karasia i z darohi, dzie ŭsie stajali, z usioj sily kinuŭ u vadu. Dy tak mocna, što toj, apisaŭšy ŭ pavietry duhu, hulka pliuchnuŭsia na siaredzinu sažalki. Heta padzieńnie ahlušyla karasia, i jon bielaj nieruchomaj pliamaj pahojdvaŭsia na vadzie, šyroka razhaniajučy kruhi. Usie aslupianieli, alie toĺki na imhnieńnie. Ubačyŭšy, što karaś roŭnieńka liažyć na vadzie, niby dražnicca, usie šuhanuli ŭ vadu, i jana zakipiela ad dziasiatkaŭ skvapnych i sprytnych ruk i noh. U nas, malych, što stajali na bierazie, pierachapila dychańnie ad takoha vidovišča.
Tym časam adliehlaść pamiž ahlušanym karasiom i azartnymi rybalovami chutka skaračalasia. Usie razumieli, što karaś pakuĺ ničyj i što pieršy, chto dakraniecca da jaho, budzie ŭladaĺnikam rybiny. 3 bieraha my nie bačyli ni lidaraŭ, ni aŭtsajdaraŭ, bo ściana pyrskaŭ zakryvala ich ad našych vačej.
Kali ž da karasia zastavalisia ličanyja mietry, jon ačuniaŭ, kranuŭ z lianotaj raz-druhi chvastom, hlianuŭ asalavielymi vačyma na svaich zvarjacielych kryŭdzicieliaŭ i daŭ nyrca, kab u svajoj liubimaj cinie praciahnuć pierarvany son.