Dziadźkava kazka
S. Alieksandrovič
Zajechaŭ adnojčy ŭ Prudziščy da Lucevičaŭ dobry znajomy, pahliadzieŭ na haspadara, patupaŭ kalia chaty i skazaŭ Daminiku:
Tabie treba pamočnik. Jość u mianie na prykmiecie dobry čalaviek, Piaśliak jaho proźvišča. Jon pracavity, majstra na ŭsie ruki. Praŭda, krychu dzivak, liubić muzyku, pieśni, kaźki raskazvaje i mala dbaje pra siabie.
Vaźmi jaho, škadavać nie budzieš. Jon u nas, u Aŭhustovie, ad chaty da chaty chodzić. Ja skažu jamu, niachaj pryjedzie z taboj pahavaryć.
Tak u chacie Lucevičaŭ źjaviŭsia novy čalaviek, jaki staŭ pieršym pamočnikam baćki i liepšym siabram Janki. Piaśliak adrazu z halavoju ŭvajšoŭ u haspadarčyja spravy, a ŭ voĺny čas zabaŭliaŭsia z dziećmi. U jaho byŭ nievyčerpny zapas roznych piesień, kazak, huĺniaŭ. Nie dziva, što dzieci chutka paliubili Pieśliaka, asabliva Janka. Chlopčyk nie adstavaŭ ad baćkavaha pamočnika ni na krok: chadziŭ z im na polie, u lies, naprošvaŭsia razam jeździć na načlieh. Baćka spačatku pratestavaŭ, a paślia machnuŭ rukoj: niachaj chlopiec pryvykaje da haspadarki.
«Śpiečanaje na ražončyku sala smačniejšaje, čym smažanaje na skavaradzie», — liubiŭ havaryć Piaśliak. Janka chutka i sam pierakanaŭsia ŭ hetym. Kavalačak sala, jaki padhareŭ z krajočkaŭ, a kalia ražončyka byŭ syry, pryjemna pach smažaninaj i dymkom.
Adnojčy paślia viačery na načliezie Janka paprasiŭ Pieśliaka:
Dziadźka, dziadziečka, raskažycie tuju kazku, što vy ŭčora abiacali.
Kazku? — pierapytaŭ Piaśliak i zadumaŭsia.
Cioplaja lietniaja noč stajala nad sonnaj ziamlioj. Cicha patreskvali halinki ŭ vohniščy, niedzie za balotam kryčaŭ drač, praciahlaja pieśnia danosilasia z Prudziščaŭ.
—Što ž, sluchaj, — pramoviŭ Piaśliak, pazirajučy kudyści dalioka-dalioka. — Heta budzie kazka pra paparać-kvietku i liudskoje ščaście. Žyŭ-byŭ u adnoj vioscy chlopiec, jakoha zvali, jak i ciabie, Jaśka. Byŭ jon cikaŭny, usio chacieŭ svaimi vačyma pabačyć, pra ŭsio viedać.
Pačuŭ jon adnojčy, što ŭ kupaĺskuju noč zaćvitaje kvietka paparaci, a chto sarvie, toj budzie mieć usio, što pažadaje. Zachočaš samuju cudoŭnuju reč miham źjavicca pierad taboju. Jaśka skazaŭ sam sabie: «Niachaj nieviadoma što staniecca, a kvietku paparaci ja znajdu».
I apaviadaje Piaśliak pra try sproby kazačnaha hieroja zavalodać čaroŭnaj kvietkaj. Apošniaja ŭdalasia.
Piaśliak zamaŭkaje. Janka paziraje na vohnišča, u jakim tlieje vuhoĺlie. Jon padsoŭvaje halavieški, i ahieńčyk znoŭ viesiela ŭzdymajecca ŭhoru i aśviatliaje tvar dziadźki, jaki pavioŭ daliej raskaz pra toje, jak raskašavaŭ Jaśka, jak nie adzin raz naviedvaŭsia da baćkoŭ i bačyŭ, što tyja hibiejuć, alie nie dapamoh im, i jany pamierli z holadu. I toĺki tady Jaśka zrazumieŭ, što ščaście dlia adnaho — heta zusim nie ščaście. «Ja, toĺki adzin ja vinavaty ŭ ich śmierci! — zakryčaŭ Jaśka i schapiŭsia za halavu. — Što ja narabiŭ! Prapadzi ty propadam, takoje ščaście!»
Liedź toĺki pramoviŭ jon hetyja slovy, jak blisnula malanka, hrymnuŭ hrom, rasstupilasia ziamlia, i nie stala Jaśki.
Piaśliak zmoŭk i pačaŭ ukladvacca spać. A Janka siadzieŭ lia vohnišča, i jamu zdavalasia, što voś tam, na ŭźliesku, dzie raście paparatnik, zaraz bliśnie cudoŭnaja kvietka, što pryniesla bahaćcie i hora biednamu Jaśku.