Na klianovych prysadach
V. Hapiejeŭ
Dobra, što hetyja prysady sa starymi razlapistymi klionami dastalisia nieachajnamu dvorniku. Inšyja vulicy i ściažynki zaraz chutka padmiatajucca, na ich zavichajucca siardzityja dziadźki i ciotki, razmachvajuć miotlami. Spudžanymi ptušaniatami ŭźnimajucca ŭharu listočki, raźliatajucca ŭ roznyja baki, nie chočuć klaścisia ŭ brudnyja kučy.
Pastupova ahaliajecca mokry asfaĺt.
A na hetych prysadach panuje cišynia. Liście čujna adklikajecca na kožny krok ścišanym šapacieńniem. Liudzi, jakija śpiašajucca da aŭtobusnaha prypynku, mižvoli zapavoĺvajuć krok, byccam stupajuć pa niečym žyvym.
Romka viedaje, što liściu nie balić. Jano choča zdryhanucca na halincy apošni raz, pavoĺna źliacieć uniz, uspychnuć zorkaj na šerym i čornym i hetym samym paslužyć liudziam.
Romka spadziajecca, što hetyja prysady buduć doŭha jašče zaścielieny žoŭtym, čyrvonym, barvovym liściem. Štoranicy, uzirajučysia ŭ śpiny liudziej, jon vylučaje znajomuju postać. A listota pad nahami miakka šapoča, niby padkazvaje: «Jana prajšla». Jon uhliadajecca pad nohi, žadajučy znajści toj list, jaki toĺkitoĺki prašapacieŭ pad jaje krokami.
Romka ŭžo daŭno adroźnivaje huk jaje krokaŭ pa liścievym dyvanie. Tamu i nie choča, kab ściažynka stala čysta padmiecienaj, bo tady mielodyja krokaŭ budzie zusim inšaj.
Jana prychodzić na prypynak za dziesiać chvilin da aŭtobusa. Romka źjaŭliajecca praz chvilinu, spyniajecca kalia slupa, uzdymaje vočy na dziaŭčynu i sustrakaje jaje pozirk. Jany liedź-liedź uśmichajucca adzin adnamu. Romka jašče źliohku kivaje halavoj. Tak byvaje kožnaje rańnie.
Padydzie aŭtobus, zdryhaniecca natoŭp. Žanočaja chvalia paniasie jaje da piarednich dźviarej, a Romka zojdzie z mužčynami praz zadnija dźviery. Jana vyjdzie na siomym prypynku, zaśpiašajecca da mietro, na imhnieńnie azirniecca, i praz zapylienuju šybu Romka znoŭ zlović jaje pozirk.
U hety dzień jany boĺš nie sustrenucca. Romka vierniecca ŭ try hadziny, zrobić uroki, siadzie za maĺbiert…
Nočču jamu budzie śnicca liście. Žyvoje, šapatkoje, jano budzie laskava ŭščuvać jaho, nastojliva ŭhavorvać cichim šeptam, što Romku nie treba bajacca i saromiecca. Chiba ŭ jaho biadzie jość što saramlivaje? Zrešty, kali pavoĺna iści, to amaĺ ničoha nieĺha zaŭvažyć.
Romka pračniecca rana i budzie liažać z zapliuščanymi vačyma, sluchać, jak maci hatuje śniedańnie. Potym Romka adnym šturškom siadzie na ložku, adkinie koŭdru. Adna naha ŭ jaho zdarovaja, druhaja — biez stupni.
Uspychnie nianaviść da taho daliokaha dnia, kali jaho sanki ad mocnaha šturška kahości z chlopčykaŭ vyniesla pad koly aŭtamabilia. Romka budzie doŭha hliadzieć na toje miesca, dzie pavinna być stupnia, i praz niekaĺki chvilin adčuje sapraŭdny boĺ u stračanaj stupni. Dastanie z-pad ložka pratez, pačnie apranacca.
Romka raptam adčuŭ, što siońnia niešta źmianilasia na klianovych prysadach. Nie šapaciela liście pad nahami. Prysady byli čysta padmiecieny. Jana stupila nasustrač tak niečakana, što chlopiec liedź nie sutyknuŭsia z joj. U jaho pierachapila dychańnie. Pierad im stajala jana, mielodyju čyich krokaŭ na hetych prysadach jon tak dobra vyvučyŭ.
—Tak sumna siońnia tut, — prosta, niby toĺki što jany razmaŭliali i pierapynilisia na chvilinu, zahavaryla dziaŭčyna. — Zusim nie chočacca iści ŭ adzinocie siarod holych klionaŭ. Mianie Natašaj zavuć. A ty Roma? Ja na vystavie tvaich maliunkaŭ byla. Tvaja maci pracuje razam z majoj.
Romka razhubliena maŭčaŭ, nie viedajučy, jak adnieścisia da pačutaha.
Značyć, jana viedaje i pra toj dalioki vypadak, pra jaho pratez?
Nataša hliadziela na jaho. Romka ŭbačyŭ u jaje vačach spahadu i maŭklivy adkaz na svajo pytańnie. Jon cicha skazaŭ:
— Ja namaliavaŭ hetyja prysady takimi, jakimi jany byli ŭčora i pazaŭčora. Chočaš, ja padaru tabie hety maliunak?
Kali iści ŭdvaich, to navat holyja prysady zdajucca nie takimi sumnymi.