Na novym miescy
Ja. Kolas
Novaje miesca, novyja liudzi i taja rabota ŭ školie, jakuju treba bylo raspačynać na hetych dniach i da jakoj tak doŭha rychtavaŭsia, — usio heta zajmala dumki Labanoviča, i jamu bylo liohka i dobra, bo tak mnoha novaha i cikavaha spadziavaŭsia jon spatkać na pieršaj svajoj darozie niezaliežnaj hramadskaj pracy.
Jamu pa dušy byŭ hety kutok Palieśsia, pra jaki jašče doma tak mnoha cikavaha nasluchaŭsia ad adnaho staroha abjezdčyka, i hety narod z jaho asablivaj movaju i zvyčajami, tak niepadobnymi da movy i zvyčajaŭ tych bielarusaŭ, z huščy jakich vyjšaŭ Labanovič.
U niadzieĺku ranieńka, liedź toĺki zajhrala čyrvań na ŭschodzie, Labanovič siadzieŭ užo na sienie ŭ drabinach1 i vyjazdžaŭ z vioski. Nievialičkaja vioska ŭ adnu vulicu vyhliadala niepryvietna i niaŭtuĺna. Na ŭsim liažala piačać niadbalaści i niejkaj niedaroblienaści, jak by tutejšyja haspadary budavalisia na skoruju ruku, usio rabili da času i jašče nie ŭpravilisia dać toj lad i paradak, jakim naohul adznačajecca bielaruskaja vioska. Vulica byla roŭnaja i šyrokaja. Amaĺ kalia kožnaj chaty liažali kučy biarvieńnia, alie nikomu nie prychodzila ŭ halavu palažyć kladačku suprać svajoj chaty, kab prajści praz balota, u jakim tapilasia hetaja vulica. Chaty byli pieravažna novyja, pabudavanyja z toŭstaha i ladnaha liesu. U raźmiaščeńni haspadarčych budynin na dvare taksama nie bylo peŭnaha paradku i sistemy, a ŭsio bylo navaliena jak papala. Ad balot patychala niejkim nievyraznym smutkam, cichim žaliem viejala ad adnatonnych maliunkaŭ palieskich kutkoŭ, dzie ŭsio ž taki žyćcio stvarala svojeasablivyja formy i, niahliedziačy na ŭbostva, miela svaju pryvabnaść i charastvo, svoj tvar, poŭny tužlivaha zadumieńnia. Alie hetyja maliunki tamili vočy i zasmučali serca, i čalaviek mimavoli staraŭsia znajści niešta takoje, na čym možna bylo b adpačyć i zaspakoicca.
Praz niejki čas rabota ŭ školie naladzilasia.
Malady nastaŭnik ukladaŭ u jaje svaju dušu i serca. Karotkija zimnija dni prachodzili niezaŭvažna, ich nie chapala na toje, kab jak ślied pravieści rabotu. Jak toĺki dobra raźvidnialasia i byla mahčymaść vieści liekcyi, Labanovič išoŭ u školu, raźmierkavaŭšy svaju rabotu miž čatyroch hrup.
Mnoha patrabavalasia ŭmieńnia na toje, kab kožnaja hrupa byla zaniata i nie siadziela biez raboty. Mnoha treba bylo enierhii i starańnia, kab kožnaja hrupa byla zacikaŭliena ŭ svajoj rabocie, kab uvieś čas trymać školu na vyšyni taho ci inšaha nastroju.
Udzień vučni raspuskalisia na paŭtary hadziny dlia abiedu. Paślia liekcyi znoŭ išli da samaha viečara, pakuĺ nie ciamniela. Časta sa starejšymi vučniami liekcyi vialisia i viečarami pry liampie. Potym nastaŭnik jašče doŭha siadzieŭ nad sšytkami i papraŭliaŭ ich. Maladych sil bylo mnoha: zdavalasia, nikoli nie vyčarpaješ ich, i raschodavalisia jany tak, jak raschoduje z vosieni zamožny, alie maladaśviedčany i niepraktyčny haspadar bahaty zbor ad svaje nivy.
Alie ŭ svajoj rabocie čerpaŭ malady nastaŭnik i poŭnuju čaru vysokaha zadavaĺnieńnia, nazirajučy, jak dzieci nabiralisia viedaŭ, liohka asiĺvali toje, što jašče ŭčora zdavalasia im niezrazumielym i ciažkim. I niejkaja ŭciecha brala maladoha nastaŭnika, kali jon hliadzieŭ na hetych malieńkich paliešučkoŭ.