Pažački
S. Davidovič
Na Vialikdzień u dziaciej bylo stoĺki radaści, što i siońnia ciaplo tych dzion nie astyla, nie zhasla, nie źhinula.
Pierš-napierš dzieci da ŭschodu sonca biehli na pahorak, kab pabačyć, jak na Vialikdzień «tancuje» soniejka. Daroslyja hetaha nie rabili, bo viedali, što tak jano «tancuje» kožny dzień. Dzieci ž u heta vieryli ščyra, i tamu śviata nabyvala ŭžo zranku asablivuju, tajamničuju pryhažość.
Najhaloŭniejšaja dlia dziaciej sprava śviatoha dnia — bicca ŭ jajki.
Koĺki pisku, koĺki kryku, koĺki rohatu i sprečak! Kožnamu ž chočacca pieramahčy i zabrać sabie pabitaje jajka. Azart! Niekatorym vieĺmi nie šancavala, i tady jany kuliaj liacieli damoŭ i prasili ŭ mamy jašče farbavanych jajek, bo ŭščent prajhralisia. Starejšyja chlopcy časta chitravali z nami, malymi: nieprykmietna padstaŭliali sustaŭ paĺca pad udar, i ŭžo nikomu ničoha nie dakažaš, choć tut rasplačsia, davodzilasia addavać jajka.
Niejak abjaviŭsia ŭ nas zusim niepieramožny chlopiec, pabiŭ usich biez razboru, nahrob celyja kišeni jajek. Staim usie z pustymi rukami, liedź nie plačam. Jak potym vyśvietlilasia, u hetaha chlopca bylo draŭlianaje jajka, jakoje pa-majstersku zrabiŭ jaho tata, pafarbavaŭ i daŭ synu. Boĺš z im nichto nikoli nie huliaŭ u jajki, choć jon i prasiŭ-maliŭ, liedź nie plakaŭ.
Boĺš intelihientna huliali ŭ jajki dziaŭčynki. Jany rabili z piasočku pahorački i pa čarzie skočvali jajki ŭniz. Jajka kocicca niaroŭna: to niečakana ŭlieva źviernie, to ŭprava krutniecca. Taja dziaŭčynka, čyjo jajka ŭdaryć inšaje, i pieramahaje. Cikava, ažno duch zajmaje! Kali-nikali i mienšyja dalučalisia da dziaŭčynak.
Byŭ i jašče adzin abaviazkovy dlia dziaciej rytual — pažački. Kožnaje dzicia na Vialikdzień pavinna bylo zajści va ŭsie chaty ŭ vioscy pa farbavanyja jajki. Nichto, zrazumiela, malych u karak nie hnaŭ, možna bylo i nie iści. Alie kamu ž nie chočacca mieć jak maha boĺš pryhožych jajek! Heta ž celaje bahaćcie! Sapraŭdy, nosišsia jak kuryca z jajkam.
Daroslyja pra pažački viedali, tamu prykidvali, koĺki dziaciej u vioscy, kab kožnamu chapila jajek. Zaskočyš da kaho-niebudź u chatu, šmarhanieš nosam i abaviazkova, jak vučyli baćki, skažaš:
—Chrystos uvaskros!
A potym, kab atrymać ad haspadaroŭ jajka, nieabchodna bylo jašče dadać:
—Nie dasi jaječka — zdochnie aviečka! Karaciej, za jajka treba i «papracavać».
Ja byŭ vieĺmi cichi, ściply, saramlivy, dy i hadkoŭ mnie bylo, moža, z piać usiaho. Zachodziŭ u čužyja chaty i stajaŭ cichieńka lia paroha, apuściŭšy nizka halavu. Daroslyja razumieli, jaki z mianie «aratar», i davali jajka, nie damahajučysia ad mianie pryvitaĺnych sloŭ.
Zaskočyŭ ja hetak da susiedziaŭ i staju nieruchoma.
— A što treba skazać? — pytajucca ŭ mianie haspadary.
Ja ścisnuŭsia ŭ kamiačok, jak spružyna, i maŭču.
—Nie chočaš havaryć — nie atrymaješ jajka!
Kinuŭsia ja ŭ dźviery, vyskačyŭ na dvor dy paliacieŭ, a mnie ŭślied kryčać:
—Kudy ty? Pastoj! Na jajka! A moj i ślied prastyŭ…
Daremna ja tady pakryŭdziŭsia. Liudzi ž chacieli pačuć ad dziciaci śviatočnyja prykaźki.