Ravieśnica
V. Chomčanka
U liesie pachnuć fijalki. Ich vieĺmi mnoha ŭ mokraj travie. Marynka, maja dačka, narvala dva bukiety, adzin dala mnie.
Ja trymaju kvietki ŭ ruce i ŭspaminaju ciabie, maja ravieśnica. Ty liubila fijalki, čakala maj, kab iści razam sa mnoj pa kvietki ŭ lies. A pakuĺ nie nastupiŭ maj, ty prynosila ŭ blindaž pralieski, son-travu, miedunicy.
Stavila kvietki ŭ harmatnuju hiĺzu, nalivala vady. Hliadziela na bukiet z radasnaj, ščyraj uśmieškaj, jak dzicia.
A ja paziraŭ na kamandzira bataĺjona. Niajomka bylo pierad načaĺstvam radavacca svajmu kachańniu i ščaściu.
Sustrelisia my ŭ vieraśni sorak čaćviortaha. Ja viartaŭsia ŭ svoj polk z miedsanbata. I ty ŭ naš polk atrymala pryznačeńnie. Noč nas zastala na pierapravie. My razmaŭliali tady pra vajnu, škoĺnyja hady.
Bijahrafii našy byli adnoĺkavyja: pijanierski atrad, dziesiać klasaŭ, vajna. My byli ravieśniki.
Darohaj u kuzavie mašyny ja zakryvaŭ ciabie ad vietru plaščnakidkaj.
U niejkaj vioscy vyprasiŭ u handliara žmieniu hreckich arechaŭ, a potym truščyŭ ich dlia ciabie. Mnie bylo viesiela i choraša pobač z taboju. I choć mnie treba bylo chutčej trapić u svoj bataĺjon, chacielasia, kab daroha naša byla doŭhaja. Ja vieĺmi bajaŭsia ciabie stracić.
My chacieli trapić u adzin bataĺjon. Načaĺnika štaba palka ja paprasiŭ za ciabie sam. Major piĺna pahliadzieŭ na mianie praniźlivymi vačyma, uśmichnuŭsia i spytaŭ, kim ty mnie davodzišsia. Ja skazaŭ, što ty maja žonka. My nie paśpieli dabracca da blindaža kamandzira bataĺjona, a viestka ŭžo raźnieslasia pa ŭsich rotach: liejtenant viarnuŭsia z žonkaj.
3 taho času rečy našy klali na adnu furmanku, nam vydzialiali adnu chatu ci ziamlianku, davali abied u adnym kacialku.
Nadyšla viasna. Pad arešnikam, jaki dymiŭsia žoŭtym pylam, ćvili sinimi žyvymi iskrynkami pralieski. Pieršaja ŭbačyla i znajšla ich ty. Tady ja nalamaŭ z viarby pučok halinak, pastaviŭ u vadu, kab padaryć tabie, kali raspuściacca kociki.
My dačakalisia maja i fijalak, jakich bylo vieĺmi bahata. Ich pach zahlušaŭ navat vodar jelak. Fijalkami pachli tvaje ruki, valasy, vusny…
Apošni tvoj dzień byŭ cioply, jarki, z liohkim vietrykam. Cierusiŭ drobny doždžyk, alie ad jaho nichto nie chavaŭsia. A tabie mala bylo hetaha daždžu. Ty padbiehla da maladoha dreŭca, stresla z jaho kropli na siabie i zaśmiajalasia. My razumieli, što samyja ciažkija pakuty zastalisia niedzie dalioka-dalioka, što prakliataja vajna voś-voś skončycca.
U hety momant z boku niemcaŭ niečakana liasnuŭ strel. Kulia prašyla kronu maladoha dreŭca, jakoje ty toĺki što tresla. Ty raptam źbialiela, uzmachnula rukami. Sinija vočy tvaje hliadzieli na mianie, i ŭ ich byla tryvoha i prośba daravać za toje, što nie toĺki tabie, alie i mnie baliuča.
Pamierla ty na mokraj travie. U ścisnutym kulačku byŭ malieńki bukiecik fijalak. Tak i pachavali ciabie z fijalkami.
I voś minula dzieviatnaccać hod. Znoŭ maj, znoŭ soniečny dzień, toĺki što prašumieŭ cioply doždž. Jon abmyŭ lies, travu, fijalki. Ich tak mnoha, što trava zdajecca siniaj.
Marynka siadzić voddaĺ i pliacie z fijalak vianok. Joj piatnaccać hadoŭ — samy ščaślivy ŭzrost. Jana nie zaŭvažaje majho smutku, ustaje, aściarožna kradziecca da mianie i trasie biarozku, pad jakoj ja siadžu.
Bujnyja kropli sypliucca na maju halavu, na bukiecik fijalak, jaki ja trymaju ŭ ruce.