Samaliot na luzie
M. Hiĺ
Na luzie lia Kamaroŭki sieŭ samaliot!
Chto pieršy prynios u viosku hetu dziŭnuju viestku, nieviadoma. Viadoma inšaje: jana abliaciela viosku vokamhnienna. Starejšyja pamalu sychodzilisia ŭ kupki i abmiarkoŭvali padzieju, a dzieci, nie marudziačy ni chviliny, pamčalisia na luh.
Piecia Klimuk bieh razam z usimi.
Niaŭžo zaraz jon ubačyć samaliot, samy sapraŭdny, z čyrvonymi zorkami na krylach? Niaŭžo jon zmoža padyści da jaho blizka? Niaŭžo jon pabačyć liotčyka? Niaŭžo zmoža dakranucca da krylataj mašyny?
Navat na traktar i aŭtamašynu Piecia nie moža hliadzieć spakojna, abyjakava. A pra samaliot niama čaho i havaryć! Pahonić u polie karovu, liaža na travu i hliadzić, jak pa niebie plyvuć liohkija, niby pušynki, ablačynki. A kali samaliot niečakana vynyrvaŭ z-za ablokaŭ, Piecia nie vytrymlivaŭ, uschoplivaŭsia na nohi i, machajučy rukami, kryčaŭ na ŭsio polie: «Moj mily tavaryš, moj liotčyk, vaźmi ty z saboju mianie!..»
Kryčaŭ tak hučna, što karova padymala halavu i niaŭciamna hliadziela na svajho maloha haspadara.
Samaliot źnikaŭ z vačej, a Piecia znoŭ lažyŭsia na travu i dumaŭ pra toje, jak zdorava, kab možna bylo, jak u vieršy, «pabyć u liudziach, pahliadzieć, jak miesiac na niebie načuje, jak blukaje ŭ liesie miadźviedź».
Vierš Janki Kupaly «Chlopčyk i liotčyk» Piecia Klimuk viedaŭ na pamiać.
Koĺki razoŭ dumalasia: kab spatkaŭsia z liotčykam, jak toj chlopčyk z vierša, dyk abaviazkova ŭprasiŭ by ŭziać jaho ŭ paliot.
Samaliot i sapraŭdy stajaŭ na luzie. Kryly tak šyroka raśkinuty, što pa kamaroŭskaj vulicy jon by i nie prajechaŭ, platy b usie papieravaročvaŭ.
Piecia pracisnuŭsia miž liudziej napierad, da samaha samaliota.
Aściarožna, kab nichto nie zaŭvažyŭ, dakranuŭsia rukoju da kryla. Jano bylo chalodnaje, choć dobra hrela sonca. Na krylie korpaŭsia liotčyk. Bialiavy, nie nadta kab i vysoki, šyrakapliečy. Jon paviarnuŭsia da liudziej i paprasiŭ usich adyści daliej ad samaliota, bo z krylataj mašynaj usio ŭ paradku i jana moža liacieć.
Spačatku liudzi adstupali nazad pamalu, alie, kali mator, čmychnuŭšy niekaĺki razoŭ, zavyŭ na ŭvieś luh, usie adkacilisia ad samaliota chucieńka i dosyć dalioka.
Samaliot kranuŭsia z miesca i, niaŭkliudna pakalychvajučysia, pakaciŭsia. Nabraŭšy vyšyniu, liotčyk zrabiŭ nad luham kruh, i liudzi, što stajali, zadraŭšy ŭvierch halovy, zakryčali:
— Machaje, machaje rukoj!
I ŭsie pačali machać rukami i machali da taho času, pakuĺ samaliot nie źnik u liohkich bielych ablačynkach.
Razychodzilisia z luhu pamalu. Piecia išoŭ ci nie samy apošni, ździŭliaŭsia tamu, jak taki vialiki samaliot adryvajecca ad ziamli i liacić, byccam ptuška, u pavietra. Jakaja sila jaho padymaje ŭvierch? Čamu samaliot nie padaje?
Tym lietam Piecia Klimuk skončyŭ toĺki čatyry klasy i adkazaŭ na hetyja pytańni jašče nie viedaŭ. Alie daŭ sabie zarok: abaviazkova znajści ich, hetyja adkazy.
I ci nie tym lietnim dniom upieršyniu pryjšla da jaho mara stać liotčykam? Mara, jakaja zapalanila serca nazaŭsiody. Mara, jakaja ŭrešcie i pryviala jaho ŭ kasmanaŭty.