Śviata kaśby
Ja. Sipakoŭ
Kasa rezala tak, što zdavalasia, byccam sama chodzić pa luzie i za joju treba toĺki paśpiavać i jamu. Mikola zlaviŭ i krok, i rytm kasy, a tamu kasić byla adna liubata. Jon mižvoli zabyŭsia, što zranku nie moh navat pavarušycca, bo baliela ŭsio ciela.
Heta bylo sapraŭdnaje śviata kaśby. Nie paśpiavaŭ Mikola skončyć adzin prakos, jak užo chacielasia chutčej zaniać novy, a z taho ciahnula amaĺ podbieham imčacca da niečapanaj travy. Jon navat sam ździviŭsia hetaj prahavitaści: čym boĺš kasiŭ, tym boĺšaja byla praha da pracy. Vieĺmi redka praca prynosila takoje zadavaĺnieńnie.
Toĺki što skošanaja trava pachla krychu nie tak, jak učarašniaja, pryvialaja ŭžo, alie ŭsio roŭna hetyja takija roznyja pachi źlivalisia ŭ adzin, jany zapalaniali navakoĺlie, ad ich bylo śvietla i radasna na dušy.
Zdavalasia navat, što niama na śviecie ničoha pryhažejšaha i pryjemniejšaha za hety luh i za hety pach.
Praŭda, krychu nadakučali, zdavalisia lišnimi na hetym śviacie niejkija malieńkija i čornyja, jak vypackanyja ŭ sažu, miatluški, jakija vyliatali z-pad samaj kasy, ad mokrych karanioŭ, niejki čas byli pierad vačyma, a zatym znoŭ, nibyta bajučysia sonca, paśpiešliva chavalisia ŭ travu i tam zacichali ŭ joj, hustoj i viĺhotnaj. Niekatoryja, samyja nazojlivyja, kali Mikola vastryŭ kasu, sadzilisia navat na liazo, i jamu tady davodzilasia machać rukami, kab sahnać ich. Traplialisia pad kasu vysakavatyja i rychlyja, amaĺ niabačnyja ŭ travie chatki ziemlianych murašoŭ, jakija zrazalisia liohka i tut ža, jašče na kasie, rassypalisia na pyl. Murašy, nie razumiejučy, što zdarylasia, chucieńka chapali bielieńkija jaječki i kružylisia, mitusilisia na miescy, nie viedajučy, kudy ich nieści, jak ratavać ad biady. I hetyja miatluški, i hetyja murašy vyklikali ŭ dušy niejkuju nievyraznuju tryvohu, alie sonca, jakoje hrela i radavala, raźviejvala jaje, jak tuman.
Zakončyŭšy prakos, jon paviarnuŭsia ŭžo, kab iści stanavicca na novy, alie raptam spyniŭsia i źnieruchomieŭ uražany: štości vostraje i chalodnaje kaĺnula jamu ŭ voka. Mikola aściarožna pakruciŭ halavoju, i toje prazrystaje i chalodnaje, niby śviatlo bryĺjanta, paciapliela i zajhrala amaĺ usimi kolierami viasiolki: z bielaha rabilasia sinim, potym zialionym, a zatym aranžavym. Krai kolieraŭ byli razmytyja, pierachody z adnaho ŭ druhi plaŭnyja, i tamu vačam adrazu paciapliela.
Jon paviarnuŭsia ŭsim tvaram na hetaje dziva, i ŭvieś luh uspychnuŭ raptam i zaśviaciŭsia, zamiĺhacieŭ takimi ž samymi bryĺjantavymi ahieńčykami, ad chalodna-siniaha da harača-aranžavaha. Mikola tak prylaŭčyŭsia hliadzieć, kab vidać byŭ uvieś luh, i tady vačam bylo kazytliva-viesiela ad hetaha šmatkoliernaha karahoda samaćvietaŭ.
Dziŭna, što i na travie, i na suchich halinkach, jakija jon nie kasiŭ i pakinuŭ pad samymi kustami, hetak ža sama śviacilisia i pieralivalisia bryĺjanty, rubiny i smarahdy1.
Navat nie vierylasia, što heta ŭsiaho toĺki samaja zvyčajnaja rasa, jakaja moža voś tak zaśviacicca, zajhrać, zamiĺhacieć usimi kolierami viasiolki. Alie para rasy byla niadoŭhaja: na žaĺ, viek u pryhažości amaĺ zaŭsiody karotki.