Sustreča z maci
A. Kulakoŭski
Niešta niby zašorhala pa ściežcy napieradzie ad mianie, jak byccam daliekavata. Prypyniŭsia ja, prysluchaŭsia, alie ničoha boĺš nie pačuŭ. Praz niejkuju chvilinu — znoŭ takoje ž šorhańnie, alie ŭžo troški bližej. Ryzykujučy tym, što ababju na ściežcy śchilienyja kalasy, ja liedź nie biahom rušyŭ nasustrač hetamu pakuĺ što niezrazumielamu huku.
Čamuści vieĺmi pierakanaĺna zdalosia mnie, što heta matulia kročyć žytniaj ściežkaj dadomu, z prypynkami, a moža, i z vymušanymi adpačynkami.
Prabieh poliem, raśchinajučy rukami kalasy, potym znoŭ prysluchaŭsia: nidzie ničoha nie čuvać i nikoha nie vidać. Nad usim panuje cišynia i spakoj. Daliej pakročyŭ cicha i kalasy adchiliaŭ aściarožna. Praz chvilinu niečakana ŭbačyŭ: staić matulia ŭ žycie krychu voddaĺ ad ściežki, kalia noh — malieńki košyk, nakryty ručnikom, jaki sama niekali vytkala, u rukach — pieraśpiely žytni kolas.
Ja spyniŭsia niepadalioku i staju, hliadžu, ja rady, što maci pierada mnoju, i nie ŭ biadzie jana, nie ŭ žurbie. Vialiki čatyrochhranny kolas, užo navat z adsochlymi vusikami, liažyć na pryhnutaj marščynistaj daloni, a maci hliadzić na jaho, liubujecca, niby škaduje čapać. I mnie ŭjavilasia: voś toĺki dźmuchni na jaho — usie ziarniaty asypliucca, a jak potym źbiareš ich?
Maci ŭsio ž biare kolas u paĺcy, pacichu tre jaho, ziarniaty, niby adšlifavany burštyn, sypliucca na daloń, mama dźmie na ich, svojeasabliva i zvyčna skladvajučy trubačkaj huby, byccam astudžvaje haračuju ježu, hlybokim udycham nabiraje ŭ liohkija pavietra. Tak jana tušyla niekali ahoń u liampie, dźmuchala na vuhoĺlie, kab raspalić syravatyja drovy ŭ piečy. U pamiaci zastalisia matčyny vusny trubačkaj jašče z tych časoŭ, kali jana astudžvala ŭ kubačku haračaje malako i paila mianie z lyžački, ratujučy ad kašliu i ad niečakanaj chvaroby.
I liedź nie ŭsio majo žyćcio raptam pramiĺhnula pierada mnoju.
Ujaŭlialasia, što ŭ matulinych vusnach nie adbylosia nijakaj źmieny za ŭsie hady, bo jana nikoli nie źviartala ŭvahi na svaje marščyny. Jaje vusny ŭsio takija ž, zusim niaźmiennyja, adzinyja na ŭsim śviecie. I dźmuchańnie ich zaŭsiody patrebnaje, hajučaje.
Ciapier matulia źdźmuchvala z ziarniat suchuju miakinku. Dźmuchala pacichu, a miakinka pasluchmiana adćzialialasia ad ziarniat i źliatala.
Pieraklala ziarniaty z daloni na daloń, jašče trochi dychnula na ich i sypanula ŭ rot. Pavoĺna nahnulasia, uziala ŭ ruki košyk z vyšyvanym ručnikom, vyjšla na ściežku i tut ubačyla mianie. Ździvilasia i rada, a dobra ŭśmichnucca i skazać slova nie moža: ziarniaty zaminajuć.
My pajšli cicha pa ściažyncy. Ja ŭziaŭ u adnu ruku košyk, a druhoju staŭ padtrymlivać maci pad lokać. Ściežki nam bylo mala pa šyryni, alie kali iści aściarožna, to možna nie pataptać žyta. Ja nie śpiašaŭsia raspytvać, čamu mama spaźnilasia i viartajecca dadomu nie toj darohaj, a čakaŭ, pakuĺ jana pažuje ziarniaty. Sam vychapiŭ z kolasa, što visieŭ nad samaj ściežkaj, niekaĺki ziarniat i ŭkinuŭ u rot. Maci zaŭvažyla heta i laskava ŭśmichnulasia, usio jašče nie mohučy havaryć.