Uspaminy dziacinstva
A. Varanovič
Jašče nie raźvidniela jak ślied, kali Siarhiej vyjšaŭ na hanak.
Nadumalasia jamu schadzić u hryby. Praŭda, nie stoĺki tyja hryby byli patrebny, koĺki zachacielasia pachadzić pa liesie, pa znajomych ściežkach, miaścinach, prosta pabyć sam-nasam.
Źbiraŭsia, starajučysia nie stuknuć, kab nie razbudzić maci. Uziaŭ košyk, abuŭ staryja kiedy i praz aharody, praz sadok padaŭsia ŭ polie. Nieba na ŭschodzie ružaviela, praśviatlialasia. Cišynia panavala naŭkol. Nieruchoma stajali vysokija lipy, u lahčynach visieŭ liohki tuman, vostra pachla skošanym ajoram. Siarod cišyni pačuŭ, jak u sadzie ŭpaŭ u travu pieraśpiely jablyk. Rosny buĺboŭnik, jaki nachiliŭsia da ściežki, vymačyŭ Siarhieja da kalieniaŭ. Ad chaladnavataj rasy, ad ranišniaha tumanovaha chaladku dryžyki prabiehli pa cielie, i Siarhiej radasna i biesklapotna ŭśmichnuŭsia. Padyšoŭšy da jablyni, narvaŭ bujnych kramianych jablykaŭ, pieraskočyŭ mastok i ściežkaj padniaŭsia na ŭzhorak.
Ściežka to apuskalasia ŭ lahčynu, pierasiakala luh, to znoŭ uźbiahala na vysoki pahorak. Tady znoŭ vidać byli, kali azirnuc; ca, vioska i voziera za joj. Nieba na ŭschodzie śviatliela, zalacilasia, ihrala. Byccam chtości niabačny vypuskaŭ z rukava promni, a jany rassypalisia pa niebie, niby vializny kazačny ptach raźnimaŭ svaje vohniennyja kryly.
Liohki ranišni vietryk kranuŭ pryčoski kučaravych biarozak, jakija, zbočyŭšy sa ściežki, kupkaj stajali siarod pšanicy. Tut samaje vysokaje nieba nad usim navakoĺliem. Jašče chlapčukom, advioŭšy koniej na luh i viartajučysia dadomu, liubiŭ jon spynicca na chvilinu pad biarozkami, uhliadajučysia ŭ znajomyja dreŭcy, u kožny ŭzhorak, krajavid. I čamu tak byvaje? Takija ž ściežki, takija ž drevy i pahorki jość i ŭ druhich miaścinach, alie ž nie tryvožać jany serca ŭspaminami, jak hetyja, znajomyja z samaha dziacinstva. Navat i pryhažejšyja miaściny jość, viadoma. Alie rozumam prymaješ čužuju pryhažość, a sercam ciahniešsia tudy, dzie pieršy raz ubačyŭ uschod sonca, pačuŭ rodny holas maci.
Tam, na vysokaj hary, źbiraŭ arechi. A na pačatku lieta paliany na joj až čyrvanieli sunicami. Jak choraša bylo z adnahodkami iści dadomu, niesučy poŭnyja zbanki sakavitych jahad. A paślia ŭsie razam biehali kupacca ŭ voziery.
3 taho krutoha pahorka, jaki z daŭnich časoŭ čamuści nazyvajuć Liavonichaj, katalisia na lyžach. Stomlienyja, viartalisia ŭ viosku, kali niajarkaje čyrvonaje sonca čaplialasia za zubčaty kraj liesu, a maroz padciskaŭ, krapčeŭ nanač. Zvonka śmiajalisia, uspaminajučy, jak chto padaŭ z hary, a maly Kościk išoŭ zzadu za ŭsimi z adnoj lyžaj, niesučy druhuju, z adlamanym nosam, pad pachaj.
Pad tryma dubami, jakija stajać voddaĺ, chavalisia z baćkam u navaĺnicu. Jak strašna bylo! Raptam stala ciomna-ciomna, viecier hnuŭ drevy liedź nie da ziamli, raz-poraz biŭ hrom. Jany byli siarod čystaha polia i paśpieli dabiehčy da duboŭ, jak pasypaŭ, niby harocham, hrad. Usio žyta palažyŭ tady, jablyni abtros.
A heta hara Barsučynaj nazyvajecca. Raniej, kažuć, tam mnoha barsučynych nor bylo. Hara parasla sasońnikam, i tut Siarhiej zaŭsiody źbiraŭ maladzieńkija lisički.
Choraša Siarhieju ad uspaminaŭ dziacinstva, choraša, spakojna i voĺna na dušy ad lietniaj pahodnaj ranicy, ad liasnoj cišyni i śviežaści, ad pachu hrybnoha.