Ciareškaŭ piasiec
L. Tandziuk
Kali štorm zacich i Cichi akijan narešcie staŭ cichim, kapitan padniaŭsia na mościk.
Azirnuŭ daliahliad i zahadaŭ:
Lieva na bort! Kurs dzievianosta hradusaŭ — na Kamandory!
Čyrknuŭšy nosam pa ŭśpienienaj chvali, karabieĺ naš pavoĺna paviarnuŭsia i paplyŭ da Kamandorskich astravoŭ. Daliej za Kamandorskimi astravami — toĺki akijan dy čužy amierykanski bierah. Jany pieršyja sustrakajuć novy dzień i, niby čyrvony ściah, praz mory-akijany pieradajuć na Vialikuju ziamliu soniejka.
Za niekaĺki hadzin karabieĺ naš padyšoŭ da vostrava Bierynha — adnaho z Kamandorskich astravoŭ. Kinuli jakar za śpičastymi skalami, niepadalioku ad pasiolka, u jakim žyvuć alieuckija źvieravody-paliaŭničyja.
Nialiohka liudziam na takim vostravie! Navat chutkanohija alieni zryvajucca ŭ prorvu z vysokich skal. Niaspynnyja viatry. Krutyja chvali zalivajuć bierah, dastajuć da samaha pasiolka. I — kudy ni hliań — usiudy vada, burlivy, hnieŭny akijan.
Kalia noh našaha pravažataha Ciareški liažaŭ nievialički źviarok. Lisica nie lisica, alie i da sabaki nie padobny! Chlopiec zahadkava ŭśmichnuŭsia.
Potym štości skazaŭ svajmu čaćvieranohamu siabru, i toj, byccam kot, sprytna ŭskočyŭ jamu na pliačo. Dziŭny źviarok, jak kaŭniarom, abviŭ chlopcavu šyju. Prymoŭk, lnieruchomieŭ. Toĺki končyk chvasta pacichu varušyŭsia, byccam nahadvaŭ, što kaŭnier žyvy.
Na daliokaj Poŭnačy, siarod zaśniežanaj tundry možna inšy raz sustreć nievialičkaha, krychu padobnaha da lisy źviera. Staiŭšysia za kustom nizkaroslaha kiedra, jon doŭha padpiĺnoŭvaje zdabyču — lienavatych paliarnych kurapatak, šerakrylych husiej i navat liebiedziaŭ, jakija padčas pieraliotu da trapičnych krain siadajuć adpačyć na tutejšych aziorach. Abo ŭziaŭšy ślied, paliuje na myšej ci rujnuje kačynyja hniozdy.
Heta piasiec, futra jakoha liudzi nazyvajuć «miakkim zolatam». Jano sapraŭdy kaštoŭnaje! Pušystaje, mocnaje i nadzvyčaj pryhožaje — blakitnaha ci śniežna-bielaha kolieru.
Biaźmiežnaja tundra parasla pryziemistym chmyźniakom. Heta rodny dom voĺnaliubivaha źviarka. Nie adzin dzień blukajuć paliaŭničyja, pakuĺ natrapiać na ślied piasca. Da siabie blizka jon nie padpuskaje, u ruki nie dajecca, choć inšy raz i nabližajecca da samych pasieliščaŭ u pošukach charču.
Pajšoŭ adnojčy Ciareška na paliavańnie i znajšoŭ miortvuju samku-piasca i čaćviarych napalochanych acalielych malych. Traich źviarkoŭ addaŭ jon na saŭhasnuju fiermu, dzie vyroščvali piascoŭ. A najmienšaha, biezdapamožnaha maloha pakinuŭ sabie.
Malako davaŭ jamu, chlieb, alie źviarok ničoha nie jeŭ! Voś tady i pajšoŭ chlopiec pa vostravie šukać u liudziej košku. Jamu skazali, što toĺki jana moža vyhadavać piasca.
Adna žančyna pazyčyla Ciarešku košku. Bylo ŭ toj koški niekaĺki malieńkich śliapych kacianiat, alie ŭzialasia jana hadavać i piaspa. Minaŭ čas. Nachabnym zrabiŭsia źvier! Honić kacianiat ad maci abo ad spodka z malakom, byccam toĺki jamu treba jeści.
Kacianiaty nie liubili z im huliać. Kvolyja jany, malieńkija, a piasiec vyras nieŭzabavie. Jak toĺki pačnuć biehać, jon lapaj baliuča bjecca — tak, jak kaliści i jaho bila koška.
Piasiec uvohulie siamu-tamu navučyŭsia ŭ maci-koški. Voś choć by i takomu: jana, byvala, zubami pieranosila z kutka ŭ kutok kacianiat. Piasiec taksama staŭ ich nasić. Nie spadabalasia toje maliečy, bo nadta ž vostryja byli zuby ŭ ichniaha «bratočka»! A kali jany huliajuć u «maluju kuču», borajucca, chitry piasiec zaŭždy apynajecca źvierchu.
Nikomu jaho nie adužać i nie pierachitryć!
A Ciarešku źvier paliubiŭ! Kali padros, za chlopcam pa vostravie biehać pačaŭ. Sabaki na jaho haŭkajuć. «Što heta za dziva takoje?» — dziviacca. A jamu choć by što — biažyć sabie za Ciareškam uślied.
Prajšlo lieta, i zima prajšla. Piasiec staŭ zusim ručny. IDiareška navučyŭ jaho nievialički partfieĺ nasić, kurapatak z chmyźniaku vyhaniać.
A ŭsio-taki piasiec nie zabyvaje, čyjho jon rodu. Kali biažyć paŭz fiermu, dzie piascy žyvuć, zaŭždy adklikajecca na ich holas.