Pieśnia ptuški
Ja. Kolas
U ciesnaj i mocnaj turmie adnaho vialikaha horada siadzieŭ biedny asudžany. Drennyja liudzi zakavali jaho ŭ lancuhi i kinuli ŭ turmu.
U turmie bylo syra, ciomna i choladna. Zamiest paścieli jamu kinuli mokruju salomu. Karmili jaho adnym toĺki chliebam i davali adnu vadu. Siadzieŭ jon tam šmat hadoŭ, zmučany, bliedny, chvory i nudny. Redka śviacila sonca ŭ jaho malieńkaje i vuzkaje akonca, a śviežaje pavietra nie prachodzila ŭ turmu. Sumna dumaŭ biedny astrožnik pra svaich darahich rodnych, pra malieńkich svaich dzietak. Dumaŭ jon, moža być, daŭno ŭžo ŭsie zabylisia pra jaho, ličać niežyvym. Što robicca tam, u daliokim rodnym krai, na ziamli?
Jon padyšoŭ da akonca. Byŭ dziŭny lietni viečar. Sonca apuskalasia ŭžo da liesu, i cicha i choraša śviacilisia jaho vierchaviny ŭ zalatym bliasku apošnich promniaŭ. Pa vulicach išli i jechali liudzi. Turma byla vysokaja, i liudzi zdavalisia malieńkimi. Jon kryknuŭ im, alie nichto jaho nie pačuŭ. U sinim niebie liotali ptuški. Nasuprać akna cicha praliataŭ arol.
Paprasiŭ astrožnik arla sieści da jaho na akonca i raskazać, što robicca na ziamli, zaśpiavać jamu pieśniu.
— Nie, — skazaŭ arol, — akno tvajo nadta maloje, i mnie niedzie sieści. Ja nie raskažu tabie, što robicca na ziamli, bo redka apuskajusia na ziamliu. Ja ŭju hniazdo svajo na samych vysokich kurhanach u harach i na starych dubach, daliej ad niahodnych liudziej, kab nie razburyli jany majho hniazda. Ja nie zaśpiavaju tabie pieśni, ja nikoli nie śpiavaju na ziamli. Ja padymajusia vysoka-vysoka, i maje pieśni sluchaje toĺki viečnaje sonca.
I šyrokimi ŭzmachami dužych krylaŭ arol horda padniaŭsia da nieba i schavaŭsia z vačej.
Paprasiŭ astrožnik liebiedzia raskazać jamu, što robicca na ziamli, i zaśpiavać pieśniu. Alie nie moh liebiedź raskazać jamu pra ziamliu, bo plavaŭ zaŭsiody ŭ čystaj vadzie, miž zialionaha čarotu. A pieśni śpiavaŭ toĺki pierad tym, jak pamiraŭ.
Tady paprasiŭ astrožnik vierabiejčykaŭ sieści na akienca, raskazać, što robicca na ziamli, i zaśpiavać piesieńku. Alie vierabiejčyki śpiašalisia chutčej padziaŭbci ziarniatak, što rassypaŭ mieĺnik, i nie mieli času zatrymlivacca kalia akna.
I sumna apuściŭ halavu biedny astrožnik, i vostrym boliem zanyla jaho serca.
Raptam fyrknula šerańkaja ptušačka, paviarcielasia pierad akiencam i siela na žalieznyja kraty.
—Zdaroŭ, salaviejčyk! Dziakuj tabie, milaja ptušačka, što naviedala mianie. Raskažy, što robicca na ziamli, zaśpiavaj mnie pieśniu.
I zaśpiavaŭ salaviejka, i palilisia takija treli, što biedny astrožnik zaplakaŭ z radaści i ŭpaŭ na salomu.
A salaviejka śpiavaŭ, što ranicaj pryliacieŭ jon da domika astrožnika, sieŭ na zialiony arechavy kust pierad adčynienym akiencam i ŭsio śpiavaŭ i śpiavaŭ. A ciapier jon śpiavaŭ astrožniku pra jaho synočka, jakoha bačyŭ učora ŭ kalyscy pad aknom, śpiavaŭ pra svajakoŭ, jakija plačuć i ŭspaminajuć jaho, jakija liubiać jaho i chočuć ubačyć.
—Nie markoćsia! — śpiavaŭ salaviejka. — Boh bačyć, što ty nievinavaty. Zlyja liudzi vypuściać ciabie, i ty znoŭ vyjdzieš na voliu, na śviet, na čystaje pavietra. Dzieci tvaje buduć ciabie šanavać i liubić… Budzie cichi lietni viečar, doŭhija cieni paciahnucca ad dreŭ, a ty budzieš, siedziačy na hanku, raskazvać svaim dzieciam, jak ty pakutavaŭ. Budzieš ich vučyć, kab jany, jak vyrastuć, nie davali zlym liudziam rabić zlych spraŭ, kab nie kryŭdzili druhich liudziej. I dzieci tvaje pasluchajuć ciabie. Jak jany vyrastuć, ty ŭbačyš ich dobrymi, česnymi i spraviadlivymi. Ty budzieš žyć doŭha-doŭha. Valasy tvaje pasiviejuć, alie serca budzie radasna bicca.