Ptuški ščaścia
Ja. Zvaryka
Byla niekali na Bielarusi vioska Zimovičy. Zusim zvyčajnaja viosačka, alie vieĺmi hanarylisia jaje žychary tym, što žyla ŭ ich siamja busloŭ.
Liubili i šanavali liudzi hetych vieličnych ptušak, vieryli, što tyja prynosiać ščaście.
Pamior u toj vioscy pan, i haspadarom staŭ jaho svajak. Zadumaŭ novy pan svaje ŭladańni pašyryć i pabudavać šykoŭnuju laźniu. Vypisaŭ majstroŭ až z Turcyi! Pryjechali budaŭniki i pytajucca ŭ pana, dzie jon planuje stavić laźniu. Pan machnuŭ rukoj na staroje dreva, na jakim bylo buślinaje hniazdo. Prasili viaskoŭcy pana nie čapać ptušynaha žytla, alie toj i sluchać nie chacieŭ. Ulasnymi rukami hniazdo raśkidaŭ. A busly padnialisia ŭ pavietra i doŭhi čas kružylisia nad tym miescam. Pan kinuŭ kamieniem, alie ptuški nie spalochalisia. Tady razzlavany bahaciej prynios dubaĺtoŭku1 i streliŭ u busla. Pierapalochanyja viaskoŭcy zahalasili, stali prasić pana nie čapać ptušak. Toĺki bylo pozna. Paranieny busiel, z apošnich sil machajučy krylami, paliacieŭ u bok liesu, a za im nakiravalasia i jaho siamja.
Z taho času źnikli busly z vioski. A razam z imi pajšlo z vioski i ščaście.
Minula try hady. Taja laźnia, pabudavanaja na miescy buślinaha hniazda, štohod zharala amaĺ poŭnaściu. Dy i sam pan šmat niepryjemnaściej źviedaŭ. Staŭ chvareć. Adnojčy pajechaŭ u horad da liekara, a jaho abrabavali pa darozie. Niemalyja hrošy ŭkrali, kania i kaliosy zabrali, a samoha źbili na horki jablyk. Liedź dadomu dajšoŭ, pryjšlosia doktara vyklikać. Z ciažkaściu vyjšaŭ bahaciej z chvaroby. Užo nie raz tych busloŭ uspaminaŭ.
Pakutavali i viaskoŭcy. Pierastala vieścisia žyviola, adzin za adnym išli nieŭradžajnyja hady. Starajucca sialianie, sadziać aharody, a daždžu amaĺ nie byvaje. Idzie vialikaja chmara, i liudzi radujucca, što doždž budzie, a tut naliacić viecier dy prahonić chmaru. Znoŭ zasucha, uradžaju niama.
Zavitaŭ niejak u viosku vandroŭnik. Puścili liudzi jaho pieranačavać, a pakarmić hościa nie mahli, bo nie bylo čym. Raskazali tamu padarožniku pra busloŭ dy pra svaje biedy. Paraiŭ vandroŭnik prabačeńnia paprasić. Tak i zrabili liudzi. Pieršym pajšoŭ pan, za im — usie viaskoŭcy. Kalia papiališča, što zastalosia ad laźni, liudzi spynilisia. Prasili ŭ busloŭ prabačeńnia, klanialisia. Raptam adniekuĺ z vyšyni pačuŭsia buśliny kliokat. Pahliadzieli viaskoŭcy ŭhoru, alie ptušak nie ŭbačyli. Pa niebie ž plylo toĺki bielaje voblaka, jakoje nahadvala busla.
— Daravaŭ! — uzradavalisia liudzi.
Razyšlisia viaskoŭcy pa svaich chatach. U kožnym dvary haspadary paklali na vysokija drevy draŭlianyja koly, kab busly mahli rabić na ich hniozdy. I viarnulisia busly ŭ viosku…
Voś takaja pryhožaja liehienda žyvie ŭ narodzie. Naŭrad ci ŭ jaje asnovie liažać kankretnyja, reaĺnyja fakty. Vidać, čalaviečaja fantazija prydumala heta padańnie. Jano pradyktavana vialikim žadańniem bielarusaŭ žyć u zhodzie i miry z bratami našymi mienšymi — žyviolami, ptuškami. U narodzie isnujuć niapisanyja zakony, jakich prytrymlivalisia našy prodki zdaŭna: nie kryŭdzicie slabiejšych, nie lamajcie dreŭcaŭ, bo im balić, bieražycie rodnych, tamu što jany samyja bliźkija vam liudzi.
A busloŭ — pryhožych i hordych ptachaŭ — spradvieku šanavali na našaj ziamli. Liudzi zdaŭna vieryli i siońnia vierać, što nieĺha buryć ich hniozdy. Heta svojeasablivyja ptuški — ptuški ščaścia.