Skrypka
V. Sabko
Niepadalioku ad mora, na cichaj niešyrokaj vulicy, zasadžanaj kaštanami i akacyjami, za nievysokim parkanam vidać chata. Inšy raz nadviačorkam, kali cišynia i paŭzmrok zapaŭniajuć sadok i ŭvachodziać u chatu, na vierandzie čutna cichaja muzyka skrypki. Miakkija, pryjemnyja huki plyvuć pa sadku i doŭha hajdajucca miž drevami.
Ciomnymi viečarami na vierandzie chaty ŭ hlybokim kreślie časta siadzić stary sivy dzied, i na stalie pierad im liažyć skrypka. Jamu vieĺmi mnoha hadoŭ, jon bahata viedaje i bahata pabačyŭ na svaim viaku. Jon pieražyŭ troch caroŭ, byŭ śviedkam troch revaliucyj. Za svajo žyćcio pabyvaŭ u stalicach usiaho śvietu. Kaliści jon byŭ slavutym skrypačom.
Adnojčy ŭviečary prafiesar ihraŭ na svajoj skrypcy, i huki cioplymi, ahnistymi chvaliami zalivali sadok. Jakraz hetym časam Vasiĺ išoŭ vulicaju. Jon spyniŭsia i stajaŭ, prytuliŭšysia ŭsim cielam da parkana, kab liepš čuć čaroŭnuju muzyku, jakaja vabila i nie davala adyścisia.
Pakuĺ ihrala skrypka, vakol ničoha nie isnavala: ni ziamli, ni nieba, ni vulicy, ni jaho samoha. Isnavala toĺki muzyka, šyrokaja i piaščotnaja, mahutnaja i prazrystaja, burnaja i ŭračystaja. Štości ściskala serda, nie dazvaliala voĺna dychać, i na niejkaje imhnieńnie jamu zdalosia, što ŭ jaho ad vialikaj radaści krucicca halava i serca voś-voś pierastanie bicca. Alie muzyka zmoŭkla. Vasiĺ uspomniŭ pra ciotčyna daručeńnie i chucieńka pabieh Uhorad.
3 taho dnia Vasiĺ časta pajaŭliaŭsia pierad nievysokaj aharodžaj. Staraŭsia zaŭsiody prachodzić lia chaty prafiesara i, kali čuŭ muzyku, spyniaŭsia i sluchaŭ, jak začaravany. Sluchaŭ da samaha kanca, i taki dzień byŭ dlia jaho sapraŭdnym śviatam.
Praz aharodžu jon nie raz bačyŭ vysokaha sivoha dzieda. I voś adnojčy ŭviečary, kali z prycichlaha sadu na vulicu paplyla čaroŭnaja muzyka, Vasiĺ nie vytrymaŭ i, azirajučysia, niby zlodziej, sprytna pieraliez cieraz plot.
Vasiĺ ubačyŭ prafiesara, vysokaha, sivoha, u toŭstym cioplym chalacie. Jon stajaŭ lia stala i trymaŭ u rukach štości bliskučaje, karyčnievaje, čaroŭnaje. U pieršy momant Vasiĺ navat nie zrazumieŭ, što prafiesar trymaje ŭ rukach zvyčajnuju skrypku staradaŭniaj raboty.
Chlopiec nieadnojčy čuŭ, jak ihrali na skrypcy ŭ arkiestry. Alie jakaja niepadobnaja byla muzyka tych skrypak da hetaj muzyki, paŭnahučnaj i mahutnaj, imklivaj i chvaliujučaj, niby viasieńniaja pavodka.
Prafiesar paklaŭ skrypku, paviarnuŭsia i cicha pajšoŭ u pakoj, a skrypka zastalasia liažać na stalie.
Dziorzkaje i spakuślivaje žadańnie avalodala ŭsioj Vasiliovaj istotaj: chucieńka zaskočyć na vierandu, uziać u ruki skrypku i vyklikać da žyćcia tuju čaroŭnuju muzyku ci choć by dakranucca da paliravanaha dreva.
Vasiĺ cichieńka padciahnuŭsia na rukach i ŭ adzin momant apynuŭsia na vierandzie. Jon aściarožna, adnym paĺcam dakranuŭsia da bliščastaha dreva. Jamu zdalosia, što heta nie dreva, a žyvoje ciela, jakoje trymcić pad rukoju. Chucieńka advioŭ ruku, alie ŭžo ŭ nastupnaje imhnieńnie advažyŭsia dakranucca da struny. Struna adkazala na dotyk cichim hudam. Vasiĺ sa stracham azirnuŭsia, hlianuŭ na dźviery i skamianieŭ ad žachu.
Stary prafiesar stajaŭ na parozie i hliadzieŭ na jaho. Vasiĺ u toj ža momant saskočyŭ z vierandy, prabieh ściežkaju da plota, jak byccam stary čalaviek moh hnacca za im.
Kab jon nie tak spalochaŭsia niespadziavanaha pajaŭlieńnia ŭ dźviarach uladaĺnika skrypki, dyk moh by razhliedzieć uśmiešku na tvary prafiesara. Stary ŭžo daŭno nie bačyŭ, kab hetak bojazna, z takoj hlybokaj pašanaj dakranalisia da strun.
Vasiĺ bieh vulicami haradka, pakuĺ stavala duchu. Spyniŭsia jon toĺki na bierazie mora. Doŭha siadzieŭ i maryŭ pra toj ščaślivy dzień, kali zmoža kupić sabie takuju čaradziejnuju skrypku. Maryŭ pra muzyku, pra mahutnyja i piaščotnyja huki, jakija prymusili trymcieć jaho malieńkaje serca. Pryhadaŭ, jak siońnia ŭciakaŭ ad prafiesara, i daŭ sabie slova, što tudy jon boĺš nikoli nie pojdzie.
A na druhi dzień Vasiĺ znoŭ stajaŭ lia aharodžy i čakaŭ, kali stary muzykant pajazicca na vierandzie sa svajoj skrypkaju…