Stary bufiet
L. Arabiej
Maja maci žyvie z malodšaj siastroju Valiaj. Jość u mianie jašče adna siastra Tasia i braty Valodzia i Michaś. Časam usie my źbirajemsia ŭ matčynaj kvatery, i tady tam byvaje šumna i viesiela.
Siaredniaja siastra prychodzić z mužam i synam. Čyrvanaščokamu Andrejku try hady. Tasia sama ŭmieje šyć, tamu Andrejka apranuty zaŭsiody, jak liaĺka. Hety malieńki mužčyna nosić vuźkija štoniki, styĺnyja kašuĺki.
Usie my, daroslyja, napieraboj chočam zaslužyć Andrejkavu ŭvahu.
Kožny z nas kliča maloha da siabie, kožny choča pahavaryć z im, pahladzić jaho bieluju, jak lion, hryŭku. Alie Andrejka nie vieĺmi achvotna prymaje našu piaščotu. Jon vykručvajecca z ruk i biažyć da pryjomnika, kab tam niešta pakrucić, da teliefona, kab źniać trubku.
Vočy Tasi poŭniacca honaram za syna. Pryhožaja žančyna, jana robicca jašče pryhažejšaj ad radaści, što ŭ jaje taki ŭdaly Andrejka. Alie jana nie choča chvalić jaho i znachodzić začepku, kab paskardzicca:
—Nie jeść ničoha. Nakarmić jaho — pakuta. I tady schamianiecca babulia:
— Andrejka, mo ty śmiatanki źjasi?
— Nie chaču, — adkazvaje Andrejka i znoŭ biažyć da niečaha cikavaha, što ŭbačyŭ u chacie. Rašuča admaŭliajecca maly i ad supu z kurycaj.
Babka adčyniaje bufiet, šukaje ŭ im toje, što moža spadabacca ŭnuku. U bufiecie — bulki, masla, kaŭbasa. Stajać šklianyja sloiki z vareńniem, źvierchu zaviazanyja bielymi anučkami. Alie ŭ bufiet nichto nie hliadzić.
Braty paviali havorku z mužam siastry ab fotaaparatach. Siostry źbirajucca kroić kviacisty materyjal, z jakoha mienšaja budzie šyć sabie chalacik.
A ja hliadžu na stary bufiet, na hetaha prodka diapierašnich modnych siervantaŭ, i raptam horka, baliuča ŭsplyvaje pierada mnoju adzin uspamin.
Tysiača dzieviaćsot sorak druhi hod. Maci, sabraŭšy niešta z adziežy, pajšla ŭ viosku. Praz niekaĺki dzion jana pryviezla na sanačkach krychu buĺby, muki i bochan chlieba. Palavina taho chlieba byla źjedziena adrazu, a druhuju paklali ŭ bufiet na zaŭtrašni dzień.
Prahnaŭšy pieršy holad, dzieci pabiehli na vulicu, alie jany čas ad času zaskokvali ŭ chatu, kidali pozirki na bufiet, u jakim, jak bylo vidać praz šklo, liažaŭ toj chlieb.
I voś Tasia padcikavala momant, kali, jak joj zdalosia, nichto nie bačyć, padkralasia da bufieta, adčynila dźviercy, schapila nož i pačala taropka kroić lustu.
Ja naliaciela na jaje, vyskačyŭšy z druhoha pakoja. Ja byla starejšaja z dziaciej i ličyla svaim abaviazkam sačyć za paradkam. Zloŭlienaja na miescy zlačynstva, siastra ścialasia, vinavata zamirhala vačyma. Paślia kinula nož i šusnula za dźviery.
Tady ja ličyla, što zrabila praviĺna. Alie čamu ž ja adčuvaju vinu pierad siastroju navat ciapier, boĺš čym praz dvaccać hadoŭ? Mnie chočacca zrabić siastry niešta dobraje ci choć by skazać laskavaje slova. Alie jana zaniataja. Tasia mieraje materyjal, prykladaje jaho da siabie, praviaraje, ci da tvaru joj tkanina. Ja hliadžu na svaju pryhožuju siastru, i mnie nie vierycca, što jana byla prazrystaj dziaŭčynkaj z tonkimi ručkami i nožkami. A jak vinavata ścialasia jana tady, jak spužalasia majho kryku!
Siastra, musić, nie pomnić taho vypadku i nie viedaje, pra što ja ciapier dumaju. A ja nie viedaju, jak mnie vykazać joj svaju lasku.