U hryby
A. Varanovič
Nadumalasia Siarhieju schadzić u hryby. Pieraskokvajučy kanavy, jon pakročyŭ na Barsučynuju haru. Sasońnik na joj zalaciŭsia. Vidać, uzyšlo sonca, choć tut, u lahčynie, jaho i nie bylo vidać. Siarhiej pajšoŭ poliem, abivajučy chalodnuju rasu. Za im ciahnuŭsia ciomny ślied. Syra pachla kmienam i valiarjanam. Jak pačaŭ uzychodzić na Barsučynuju haru, ziamlia dychnula ciaplom, pacham lietašnich listoŭ i čaboru.
Siarhiej pradziraŭsia praz kaliučyja kusty jadloŭcu, pazirajučy pa bakach, ci nie zataiŭsia dzie baravik. Da tvaru prylipala mokraje pavucińnie, za kaŭnier sypalasia ihlica. Pieršuju čarodku lisičak ubačyŭ na paliancy. Dastaŭ nož, prysieŭ i pačaŭ zrazać žoŭcieńkija kapialiušyki. Pakuĺ źbiraŭ, praz halinki zaŭvažyŭ jašče niekaĺki hryboŭ. Braŭ toĺki maladzieńkija. Potym, koĺki ni šukaŭ, navat muchamory nie traplialisia.
Jon abyšoŭ uvieś śchil — choć by hryb! Siarhiej rašyŭ nie tracić darma času i nakiravaŭsia ŭ biareźnik, jaki vysoka i roŭna padniaŭsia za haroj.
Pačaŭ spuskacca pa śchilie hary i raptam uhliedzieŭ baravik. Hryb chavaŭsia ŭ kupinie mochu. «Ech, pryhažun jaki! Kali laska, u košyk», — liedź nie ŭslych padumaŭ Siarhiej. Jon uschvaliavana i ŭvažliva azirnuŭsia navakol.
Niepadaliok, pad sasonkaj, vidnielisia z mochu jašče dva, krychu mienšyja, kramianyja, z ciomna-karyčnievymi haloŭkami, chaladnavatyja i viĺhotnyja ad ranišniaj rasy.
Niekatoryja hrybniki liubiać abyści ŭvieś lies, a ŭ košyku — try hryby. Biaruć toje, što pad nohi trapila. Siarhiej liubiŭ chadzić niaśpiešna, zahliadvajučy pad kožnaje dreŭca, pad kožny kuścik. Biez hryboŭ amaĺ nikoli nie viartaŭsia. Moža, jašče i tamu, što dobra viedaŭ, pamiataŭ miaściny, dzie źbiraŭ raniej i jakija pakazaŭ jamu baćka jašče ŭ dziacinstvie. Jon braŭ Siarhieja časta ŭ lies i nieŭprykmiet vučyŭ źbirać hryby. Byvala, padydzie da dreva, paniuchaje pavietra i kaža:
—Baravikami pachnie. Šukaj, syn, tut pavinny być baraviki Pry hetym chitra ŭśmichaŭsia. Siarhiej liezie pad dreva, poŭzaje na kalieniach, vyšukvajučy hryb:
— Jość, jość baravik! Tata, pahliadzi jaki.
Choraša Siarhieju ad uspaminaŭ, choraša, spakojna i voĺna na dušy ad lietniaj pahodnaj ranicy, ad liasnoj cišyni i śviežaści, ad pachu hrybnoha, jaki idzie ci ad liasnych ściežak, ci ad sabranych hryboŭ. Siarhiej kružyć pa śchilach, pa lahčynach, pahlybliajučysia ŭ lies. U nizinach jašče vieje chaladkom, na ŭzhorkach dobra pryhravaje sonca. Kožny raz zamiraje serca, kali pad jadloŭcam abo pad lapkami maladych jelačak miĺhanie raptam karyčnievy kapialiušyk baravika. Byvaje, što pamylišsia: kaniec lieta, pažoŭklyja listy ŭścilajuć ziamliu.
Siarhiej raptam adčuŭ, što stamiŭsia, zachacielasia pić. Košyk paciažeŭ, amaĺ davierchu napoŭnieny hrybami. Uspomniŭ, što dzieści tut byla krynička, i pačaŭ šukać try biarozy. Pajšoŭ pa liedź prykmietnaj ściežcy i ŭzradavaŭsia, prykmieciŭšy znajomyja biaroźki, jakija raśli niby z adnaho korania. Abkladzienaja kamieńčykami jamka pad biarozami byla napoŭniena prazrystaj vadoj. Vada pieralivalasia praz kraj i źbiahala ŭ ručainu. Niechta, vidać, dahliadaŭ kryničku, nie davaŭ zaraści travoj.
Siarhiej aściarožna pastaviŭ košyk z hrybami, prylioh, abapirajučysia na ruki, i prahna prypaŭ da vady. Liežačy, pić bylo ciažka, alie jon nataliŭ smahu. Zadavolieny, prysieŭ pad biarozkami. Doŭha siadzieŭ i naziraŭ za muraškami-pracaŭnicami, jakija praklali svaju darožku i snavali pa joj, ciahnučy to travinku, to listok. Adpačyŭšy, Siarhiej znoŭ blukaŭ pa liesie. Potym vybiŭsia na liasnuju darohu, jakuju abstupili vysokija biarozy, i pajšoŭ dadomu.